W poszukiwaniu nieprawdziwych Szkotów

May 30, 2019

Natknąłem się ostatnio na wstęp do książki Czterej Jeźdźcy ApokalipsyNie ukrywam, że pomimo mojego ateizmu, zbyt dużej sympatii do tzw. nowych ateistów nie mam, więc zapoznanie się z dalszym ciągiem książki sobie darowałem — być może jednak, w co wątpię, dalej jest lepiej. , który napisał Stephen Fry. Generalnie, zdaje się, chodziło tam o pokazanie jak bardzo irracjonalni i nierozsądni są ludzie wierzący, na co jednym z przykładów był fragment będący zdaniem autora ilustracją „dobrze znanego w logice klasycznego błędu” jakim jest „argument z prawdziwego Szkota”Dla uczciwości trzeba zaznaczyć, że sformułowania podane w cudzysłowach są akurat inwencją tłumacza, w oryginale jest tylko stwierdzenie zaistnienia no true Scotsman fallacy. :

– Nie zaprzeczysz, że od buddystów możemy się bardzo wiele nauczyć. Udowodniono już, że ta religia ma autentyczne wartości psychologiczne i poznawcze.
– Masz na myśli tych buddyjskich mnichów, którzy w Mjanmie pomagali birmańskiej armii w etnicznych czystkach. I uczestniczyli w faktycznym ludobóstwie Rohingya?
– To nie byli prawdziwi buddyści!

Osobiście mam dość duże wątpliwości czy podany przykład to rzeczywiście sofizmatW języku polskim często jako odpowiednika fallacy używa się też, dość niefortunnie, „błędu logicznego”. Może sugerować to czytelnikowi, że chodzi o błąd związany z logiczną strukturą (a więc błąd formalny), zwłaszcza przez podobieństwo do angielskiego logical fallacy, które generalnie jest synonimem formal fallacy. Ze względu na to zamieszanie będę posługiwał się słowem „sofizmat”, chociaż rzecz jasna użycie tu „błąd logiczny” nie jest stricte niepoprawne. Błędy tego typu określa się też czasem jako „chwyty erystyczne”, można napotkać też termin „fallacja” (Lewiński 2012, p. 74) — zrezygnowałem z nich jednak ze względu na długość pierwszego i małą popularność drugiego. Niestety, słowo „sofizmat” też jest otoczone pewnym (mniejszym jednak) zamieszaniem, ponieważ niektóre źródła określają tak tylko rozmyślnie popełnione błędy wnioskowania. W moim użyciu jednak włączam w to także te popełnione nierozmyślnie. prawdziwego Szkota i czy w ogóle sofizmat prawdziwego Szkota jest koniecznie błędem. A już na pewno wątpliwe jest określenie go mianem argumentu. Pamiętać trzeba przy tym jednak, że definicja zarówno „argumentu”, jak i „sofizmatu” sprawia pewne problemy — co zresztą częściowo sygnalizowałem w jednym z poprzednich wpisów.

Przede wszystkim teoretycy argumentacji raczej traktują sofizmat prawdziwego Szkota nie jako rzeczywisty sofizmat a jako tzw. definicję perswazyjną, tj. w uproszczeniu takie formułowanie definicji, które jest podyktowane intencją wywołania określonego przekonania czy też postawy, często osiągając to poprzez dobór słów i terminów silnie nacechowanych emocjonalnie. Wśród typowych słów używanych w tym celu Govier (2014, p. 77) wymienia m.in. właśnie „prawdziwy”, „rzeczywisty” czy „autentyczny”, jako przykład podając argumentację przeciwko uznawaniu sztuki abstrakcyjnej za sztukę‚ poprzez redefinicję postaci „prawdziwa sztuka musi realistycznie przedstawiać obiekty”. Podobnie wydaje się, że używający sofizmatu prawdziwego Szkota, w obliczu kontrargumentu usiłuje przeciwstawić dobre i prawdziwe obiekty danej klasy i oddzielić je od tych złych i nieprawdziwych, poprzez redefinicję zawierającą w sobie słowa o pozytywnych konotacjach. Generalnie więc sofizmat ten opiera się na skonstruowaniu ad hoc nowej definicji, która ma na celu wyłączenie kontrprzykładów, a osiąga to częściowo w sposób typowy dla definicji perswazyjnej. Jest to zatem unik przed falsyfikacją tezy, która nastąpiłaby, gdyby pozostać przy pierwotnej definicji.

Co również istotne, definicje nie są same w sobie argumentami. Zaprezentowanie definicji, na której bazować będzie moje rozumowanie nie jest bowiem dostarczeniem argumentu za żadną tezą. Oczywiście definicja może posłużyć jako element argumentacji, a nawet — jak w przypadku definicji perswazyjnej — mieć pewną siłę retoryczną, niemniej sama w sobie jest pozbawiona tezy oraz, w konsekwencji, wspierających ją przesłanek. Redefinicja — podobnie jak definicja sama w sobie — jest więc tylko pewnym fundamentem, na którym buduje się dalszą argumentację. Szczególnie trzeba być tu jednak wyczulonym na tzw. ekwiwokację, tj. posługiwanie się zamiennie tym samym słowem w różnych znaczeniach. Zredefiniowane pojęcie nie jest tym samym, co pojęcie pierwotne, więc podstawianie ich zamiennie w argumencie może być błędem. W przypadku sofizmatu prawdziwego Szkota mamy do czynienia z tzw. high redefinition, tj. zawężeniem definicji poprzez wykluczenie części przypadków spełniających definicję pierwotnąW przeciwieństwie do low redefinition, która polega na poszerzeniu definicji. (Flew 1998, pp. 51-52), a więc w szczególności część wniosków dotyczących definicji wtórnej nie będzie prawdziwa dla definicji pierwotnej.

Ta krótka analiza prowadzi nas po pierwsze do konkluzji, że można mieć duże wątpliwości co do uznania sofizmatu prawdziwego Szkota za argument, a po drugie do podobnej charakterystyki tego sofizmatu, jaką przedstawił Anderson (2017), a którą możemy wykorzystać do klasyfikacji: sofizmat ten po pierwsze jest definicją perswazyjną, po drugie zawiera w sobie redefinicję, polegającą na przesunięciu z pierwszego do drugiego znaczenia poprzez dołączenie przymiotnika opisującego obiekt, a po trzecie ten zabieg jest unikiem, w którym proponent unika falsyfikacji tezy przez przykład oponenta. Poza poczynionymi wyżej uwagami Anderson odnotowuje dodatkowo też, że redefinicja prowadzi tu do tautologicznego twierdzenia — a więc w rozważanym przez nas przypadku do „możemy się wiele nauczyć od prawdziwych buddystów, tj. takich buddystów, od których możemy się wiele nauczyć” — jest to zgodne z zamysłem autora pierwotnego sformułowania tego sofizmatu, bowiem Flew (1998, p. 51) opisuje, że mówiący używając go zmienia swoje twierdzenie w koniecznie prawdziwe tak, aby żadne dowody nie mogły zostać przywołane przeciw niemu.

Warto przede wszystkim zauważyć, że ludzie mówiąc rzeczy takie, jak „Szkoci chodzą w kiltach”, „kruki są czarne”, czy „psy mają cztery łapy” niekoniecznie mają na myśli kwantyfikację ogólną, którą dałoby się sformalizować jako np. „wszystkie kruki są czarne”. Raczej mają na myśli coś w rodzaju generalizacji generycznej, i zakładają że mogą istnieć jakieś wyjątki od zasady, ale ta zasada jest typowa dla tego rodzaju obiektów. Spójrzmy przykładowo na dialog:

— Kruki są czarne.
— A co z krukami albinosami?
— To nie są prawdziwe kruki!

Wydaje się spełniać to warunki bycia sofizmatem prawdziwego Szkota, ale trudno nazwać to tak naprawdę błędem — wydaje się, że odrzucenie albinosów jako prawdziwych kruków, lepiej zrekonstruować jako zaznaczenie, że nie są to typowe kruki, a więc pewnego rodzaju klaryfikację stanowiska. Redefinicja polega na przejściu z czegoś, co wyglądało na kwantyfikację ogólną do generalizacji generycznej — proponent poprzez odrzucenie kontrprzykładu uściśla więc, co miał na myśli. W końcu wydaje się rzeczywiście sensowne umieścić w charakterystyce typowych kruków cechę bycia koloru czarnego.

Nieco podobny dylemat interpretacyjny można mieć przy typowym przykładzie sofizmatu prawdziwego Szkota. Dla przypomnienia, opiera się on na historii pewnego Szkota, który przeczytał w gazecie o pewnym przestępstwie, na co zareagował oburzeniem: „żaden Szkot nie zrobiłby czegoś takiego”. Gdy w następnym tygodniu, czytając kolejne wydanie gazety, okazało się, że w istocie przestępcą był ktoś pochodzenia szkockiego, Szkot podsumował lekturę artykułu: „żaden prawdziwy Szkot nie zrobiłby czegoś takiego”. Zwróćmy uwagę jednak, że pierwotną definicję można było rozumieć różnie. Czytelniczka, zwłaszcza o lewicowych poglądach, mogła się spotkać w internetowych dyskusjach z zarzutami w rodzaju „nie jesteś prawdziwą Polką” — mówiącemu ewidentnie nie chodzi w nich o pochodzenie, a o to że, jego zdaniem, ktoś nie zachowuje się jak powinni Polacy. Podobnie w opisanym przykładzie, niekoniecznie musi chodzić o pochodzenie, a raczej o styl życia, bądź też zachowywanie się w zgodzie z typowo szkockim systemem przekonań. Wówczas stwierdzenie „żaden prawdziwy Szkot nie zrobiłby czegoś takiego” można traktować jako uściślenie. Nie wydaje się też‚ aby przykłady mogły falsyfikować przekonania co do wartości, więc nie jest także problematyczna tautologiczność stwierdzenia. To wszystko sugeruje, że zaistnienie błędu bardzo mocno zależy od kontekstu i wyrywanie samego przypominającego go dialogu z całości rozmowy nie wystarcza do klasyfikacji.

Podobnie w rozważanym przykładzie proponentowi niekoniecznie musi chodzić o „buddyzm” jako identyfikację religijną, a raczej o życie zgodnie z zasadami buddyzmu. Mówiąc „to nie byli prawdziwi buddyści” może równie dobrze uściślać swoją myśl i zaznaczać, że chodziło o ludzi, którzy żyją zgodnie z buddyjskim stylem życia. Kluczowe dla błędności tego sofizmatu wydaje się więc to, na ile w ogóle proponent jest zobowiązany do uznania, że kontrprzykład liczy się jako buddysta — jest to natomiast trudne do ocenienia bez kontekstu. Przykładowo, jeżeli prawdziwość całego rozumowanie dotychczas opierała się ewidentnie na rozumieniu buddystów jako ludzi identyfikujących się z daną religią, albo główna teza dyskusji ewidentnie oparta jest na takiej definicji, to rzeczywiście można zarzucić popełnienie błędu. Natomiast jeżeli całość dyskusji można pogodzić zarówno z ogólniejszą jak i nową definicją, wydaje się w wielu przypadkach lepiej interpretować ten ruch jako poprawną redefinicję, mającą na celu uściślenie.

W przypadku rozważanym rozumienie buddystów jako ludzi przestrzegających zasad religii buddyjskiej (w tym ahimsy, która opiera się m.in. na niekrzywdzeniu) wydaje się dobrze pasować do pierwszej wypowiedzi, a nawet dużo lepiej niż rozumienie tego jako identyfikacji religijnej. Trudno bowiem, aby sama w sobie identyfikacja religijna dostarczała wartości poznawczych i łatwiej takie twierdzenie pogodzić z efektami praktyki buddyjskiej i wyznawania zasad związanych z tą religią. A skoro tak, nie można przypisać błędności tego ruchu na podstawie samego w sobie tego dialogu — ostatnie zdanie wydaje się bowiem lepiej interpretować jako coś w rodzaju: „to nie byli prawdziwi buddyści, przestrzegający buddyjskich zasad, gdyż ich działania były niezgodne chociażby z ahimsą”.

Kolejnym problemem jest to, że tak naprawdę wypowiedź druga w przykładzie nie jest w ogóle kontrprzykładem do wypowiedzi pierwszej. To, że pewni buddyści czynili złe rzeczy, nie oznacza wcale, że nie można się wiele nauczyć od ogółu buddystów, i że ta religia nie dostarcza pewnych wartości psychologicznych i poznawczych. Można by wytoczyć ten kontrprzykład co najwyżej, gdyby chodziło o wartości moralne, ale te w wypowiedzi proponenta nie występują. Co więcej proponent używa stwierdzenia chroniącego — tj. takiego, które osłabia twierdzenie, aby łatwiej było je bronić (Sinnot-Armstrong, & Fogelin 2015, pp. 49-51) — „bardzo wiele”; nawet jeżeli więc są jakieś rzeczy, których od buddystów nie powinniśmy się uczyć, to nie wyklucza prawdziwości tego stwierdzenia — w końcu proponent nie stwierdził, że powinniśmy uczyć się od buddystów wszystkiego. Trudno nazwać więc redefinicję unikaniem falsyfikacji, skoro żadnej falsyfikacji tu nie było — tym bardziej wiarygodne jest więc traktowanie jej jako uściślenia.

Co idzie za powyższym redefinicja nie prowadzi tu — inaczej niż w sofizmacie prawdziwego Szkota — do tautologii. „Możemy się wiele nauczyć od prawdziwych buddystów, tj. takich którzy przestrzegają buddyjskich zasad” nie jest bowiem koniecznie prawdziwe. Takie zdanie nie będzie prawdziwe bowiem, jeśli od buddystów, którzy żyją zgodnie z buddyjskimi zasadami i tak się nie da niczego pożytecznego nauczyć. Nie jest więc to zagranie retoryczne, które miał na myśli Flew opisując sofizmat prawdziwego Szkota.

Wydaje się więc, że omawiany przykład — nawet jeżeli w kontekście całej dyskusji można by uznać z jakichś powodów jego błędność — nie opiera się na sofizmacie prawdziwego Szkota. Doszukiwanie się błędu przy każdym użyciu sformułowania prawdziwy X jest zresztą w internecie dość popularne — ludziom zdarza się używać tego zarzutu nawet w sytuacjach, gdy nie wystąpiła żadna redefinicja. Co jednak uchodzi w internetowych dyskusjach, nie powinno mieć raczej miejsca w książce ludzi uważających się za ostoję racjonalności.

***

Anderson, R. I. (2017). Is Flew’s No True Scotsman Fallacy a True Fallacy? A Contextual Analysis. Modeling and Using Context Lecture Notes in Computer Science, 243-253. doi:10.1007/978-3-319-57837-8_19

Flew, A. (1998). How to think straight: An introduction to critical reasoning. Amherst, NY: Prometheus Books.

Govier, T. (2014). A practical study of argument: Enhanced edition. Boston, MA.: Wadsworth, Cengage Learning.

Lewiński, P. (2012). Neosofistyka. Argumentacja retoryczna w komunikacji potocznej, Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.

Sinnott-Armstrong, W., & Fogelin, R. J. (2015). Understanding arguments: An introduction to informal logic. Stamford, CT: Cengage Learning.

W poszukiwaniu nieprawdziwych Szkotów - May 30, 2019 - Kapxtrix